niedziela, 20 sierpnia 2017

Przesądy, poglądy, białe wzory

Czy jesteście przesądni? 
A jeśli zapytalibyście swoich znajomych o to samo, to jak myślicie, co by odpowiedzieli?
Na moje pytanie część spośród znanych mi osób powiedziała: to zależy, część że absolutnie nie, a pojedyncze osoby, czasem nieśmiało, że tak. 
Nieśmiało, czy z lekkim zażenowaniem, bo ... przesądy to trochę głupio, poza tym są niemodne, przestarzałe, no i kojarzą się z niskim wykształceniem człowieka przesądnego.
Ale...
Czy nie zdarzyło się Wam:
- odpukać w niemalowane?
- usiąść na chwilę, kiedy trzeba było wrócić po coś do domu?
- splunąć przez lewe ramię, aby odwrócić złą wróżbę/passę?
- złapać się za guzik, kiedy widzi się kominiarza i trzymać dopóki nie zobaczy się 3 osób w okularach, odmiennej płci? Bo to przyniesie szczęście.
- tak jak i znalezienie czterolistnej koniczynki.
- albo nie przechodzić pod drabiną, bo to przynosi pecha?
- wierzyć, że rozsypana sól wywoła kłótnię w rodzinie?
- a "pechowa" 13? Nie wspominam nawet 13 w piątek...
- a co z czarnym kotem?






- zbite lustro...

W zasadzie do przemyśleń na ten temat skłoniła mnie sytuacja w pracy, bowiem potłukło mi
się (po raz  drugi) lustro i koleżanka zareagowała: "
 - O matko! to nie dobrze!
 - Aj tam, co Ty gadasz.. - próbowałam zbagatelizować temat.
 - No co ty - ona na to - przecież to 7 lat nieszczęścia! Która to siódemka w twoim życiu?        Znaczy ile lat do końca tej siódemki zostało? - itd...
 - Słuchaj, a ja znam takie powiedzonko na to, że jak tłucze się szkło, to będzie mi we wszystkim szło, a jak skorupy, wtedy będzie do d..y. A przez ostatni rok tyle złego mnie spotkało, że teraz może być już tylko lepiej. I tej wersji będę się trzymać!
 - No jak chcesz - powiedziała mi na to koleżanka.

I tak chcę. Ponieważ uważam, że przesądy to są takie nasze wierzenia, "komunikaty", wysyłane do Wszechświata. I jeśli w nie wierzymy, to ów Wszechświat daje nam to, czego oczekujemy.
Na ten pogląd też jest powiedzenie odczarowujące:
"U w a ż a j   o   c z y m   m a r z y s z,   b o   s i ę   s p e ł n i."
Sprawdziło się Wam kiedyś?
Bo mnie tak, nawet nie raz. Dlatego postanowiłam ufać swojej intuicji..

Idąc tym tropem, poczułam w tym roku chcęć rozjaśnienia swojej garderoby. A lato jest dobrą do tego porą. 
Stąd moja biała kreacja.


Moja stara maksi spódnica, z lnu (taka pańciowata z wyglądu dla mnie i to w niej lubię), z rozcięciem z przodu. I to co lubię, to nad rozcięciem jest naszywka w kształcie x co kojarzy mi się z przyklejonym plastrem. Dlatego spódnica nosi domową nazwę "tej z plastrem".

Bluzka to clou tej stylizacji i mój nowy nabytek. Znakomita na upał i na nieupał, bo ma długie rękawy, które tu podwinęłam. Bluzka dwuczęściowa, by zasłonić co trzeba. Ale charakteru dodaje jej koronkowa wstawka z tyłu i na rękawach oraz haftowany duskretnie przód. Dyskretnie, bo biały cieniutki haft na białym tle.

Biżuteria ze sznurka, taka trochę przaśna wydała mi się odpowiednia.
Torebka zaś bardzo eleganka, odpowiednia na tzw. "wyjścia" dodająca szyku, zdecydowanie.
Buty - jak na wyjscie, na szpilce.

Z inną torebką (prezentowana wcześniej tutaj) i bez okazałej biżuterii stylizacja jest bardziej codzienna i może być do pracy.

































Informacja wyjaśniająca istnienie kolorowych wstążek nad głowami.















Spódnica - z mojej szafy, około 10-letnia.
Bluzka - Butik Iza.
Torebka - Avon, sprzed 10-u lat.
Torebka pleciona - z mojej szafy.
Buty - prezent sprzed lat.

Zdjęcia - by M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz