poniedziałek, 31 lipca 2017

w zgodzie z naturą

Mega gorący weekend, aż miło poleniuchować, po-nic-nie-robić, podumać, czy co kto tam lubi.
A my wybraliśmy się w małą podróż "wokół komina", czyli w okolice Łodzi.
Na taką pogodę wybrałam przewiewną sukienkę z asymetrycznym dołem, o trapezowym kształcie, trochę etnicznym wzorze. Górę fikuśnie zbiera sznurek pleciony ze sztucznej skóry, zakończony piórkami.





Przystanek w drodze nad wodę był nie tylko dowodem na to, że moja stylizacja świetnie wpisywała się w leśny klimat, ale był też czasem na wspomnienie dziecięcych czasów, kiedy to z koleżankami i kolegami chodziliśmy na jagody. Tylko wtedy te jagody były jakieś chyba większe, słodsze... hmm, a może to ja po prostu byłam mniejsza :)








Z dodatków wybrałam tylko kolczyki w kształcie indiańskiego łapacza snów z turkusowym oczkiem i okulary przeciwsłoneczne, w których tu odbija się las. 

W innej scenerii ta sama kreacja wygląda nieco inaczej. Mam na myśli to, że w okolicy wielkiej wody, niebieskość sukienki wychodzi na prowadzenie.
Nad wodą wiał spory wiatr, który chyba chciał założyć mi sukienkę na głowę, tak nią targał i podwiewał. Dobrze, że przewidziałam cienki pasek przytrzymujący - w tej sytuacji - sukienkę w miarę na miejscu.





 A`propos zgody z naturą, to obserwuję duży nacisk, modę na wszystko co naturalne, ekologiczne itp., czasem rzekłabym że na siłę i na miarę absurdu.

Taka sytuacja:
Któregoś dnia w sieciowym sklepie mięsnym kupowałam mięso właśnie i usłyszałam taki dialog:
 - Poproszę makaron - mówi klient.
 - Który? - pyta ekspedientka.
 - No nie wiem... - waha się klient.
 - Proszę pana, ten jest z wolnego wybiegu, a ten przepiórczy - podpowiada sprzedawczyni.
Aż się odwróciłam z zaciekawieniem po usłyszeniu tego skrótu myślowego. I chyba nie tylko oczy miałam szeroko otwarte.
Pan wybrał makaron przepiórczy.
A mnie dotąd zaskakuje makaron z wolnego wybiegu. Ale na pewno jest on totalnie naturalny, jak i jabłka których nawet robaki nie jedzą. ;)

Koniec świata, pani Popiołkowa, chciałoby się rzec.

Sukienka - n.n.
Buty -  Divers.
Kolczyki - Rosmann.

Zdjęcia - by M.

czwartek, 27 lipca 2017

na każdy dzień - mała czarna torebka

Okres letni, wakacje, trochę rozluźniają sposób ubierania się, nawet jeśli nie jesteśmy na wyjeździe. Zatem na przykład na spotkanie z przyjaciółmi proponuję wygodną formę stroju.
Moja stylizacja na nieformalne spotkanie kręci się wokół torebki listonoszki. Torebka mała wg mnie powinna pomieścić kilka najpotrzebniejszych rzeczy, czyli portfel, telefon, chusteczki higieniczne, pomadkę lub błyszczyk (w moim przypadku jeszcze nici stomatologiczne i gumy do żucia).
Torebka, którą kupiłam - również - ze względu na urodę paska - bo teraz jesteśmy zalewani paskami kolorowymi, wszystkimi takimi samymi. Ten jest nieco inny, o etnicznym wyglądzie, więc przesądził o wyborze torebki.
Do tego w letnim, luźnym kanonie znalazł się stary t-shirt, turkusowy z czarnym, awangardowym wzorem, jeansy z dziurami i sportowe obuwie, również turkusowe.



Torebka - Bonprix.
T-shirt - moja szafa.
Jeansy - nn.
Buty - Nike Zoom Fit.

Zdjęcia - by M.


piątek, 21 lipca 2017

Jak się ubrać na wesele?

Wkrótce wesele ...(tu dowolne imiona Państwa Młodych), co ja mam na siebie włożyć?
To jest zdanie, które słyszymy od koleżanek, znajomych, a pewnie i nam przelatuje przez głowę przed wyjściem na przyjęcie weselne.
Zastanawiałam się co zrobić, jakimi zasadami się kierować, by zniknął problem "co na siebie włożyć?", by ominąć panikę i przy okazji uniknąć wszelkiego rodzaju faux-pas w takich sytuacjach.
Kilka takich myśli Wam przekażę:
1. Kolor sukienki/stroju. Niepisana zasada jaką znam na ten temat jest taka, że biel zarezerwowana jest dla Panny Młodej. W środowisku, w którym się wychowałam, również czerń jest niemile widziana jako strój weselny dla kobiety, ze względu na kojarzenie tego koloru z żałobą w naszej kulturze.
W sklepach mamy ogromną gamę kolorów do wyboru, więc jeżeli wykluczymy biel i czerń z naszej stylizacji weselnej, to i tak wybór kolorów będzie ogromny.
W wyborze mojej kreacji weselnej zainspirowałam się intensywnymi kolorami natury.
Sukienka właściwie nie jest w kolorze jarzębiny, ale ta jarzębina ma niezwykle intensywną barwę, stąd nie mogłam jej nie sfotografować.
Ale sukienka o trapezowym kroju, intensywnym malinowym kolorze, z uroczymi falbankami w stylu boho w rękawach. Jedyną ozdobną ekstrawagancją w tej sukience są wstawki z czarnej bardzo delikatnej koronki.

2. Styl stroju. Zwykle na wesele zakładamy sukienkę, czy długą suknię, zamaszystą spódnicę z gorsetem, rzadziej kostiumy, czy spodniumy.
Ostatnimi czasy zauważyłam w trendach weselnych, że sukienki są krótkie lub midi, lub po prostu do kolan. Czyli wesela zdominowała moda koktajlowa. Chyba wynika to z tego, że bierzemy pod uwagę możliwość tańczenia. A jeśli suknia będzie długa, to bywa nieznacznym utrudnieniem na typowym polskim weselu kiedy obtańcowują nas rozochoceni trunkami wujkowie.
Co do krótkich sukienek, uważam że należy wziąć pod uwagę "długość tej krótkości", bo w zapamiętaniu tanecznym zdarza się podnieść ręce w górę i dobrze wziąć pod uwagę fakt, że nieelegancko jest pokazywać wszem bieliznę, a mniej delikatnie - świecić majtkami.

3. Fason. Tu stawiałabym na dopasowanie stroju do sylwetki i wygodę.
Mówiąc dopasowanie mam na myśli to, by kreacja nie była zbyt ciasna. To skutkuje choćby co jakiś czas pociąganiem w dół marszczącej się, zbyt wąskiej spódnicy. Myślę, że jest to niewygodne i niemiłe dla pociągającej.
Inna rzecz - sukienki , gorsety bez ramiączek. Te jeśli nie są dopasowane, to panie narażone są na podciąganie mniej lub bardziej dyskretnie, co może wyglądać wręcz groteskowo. A jeśli wpadną w ręce "narowistego" tancerza, nie dającego czasu na poprawienie opadającej garderoby, może okazać się, że ich biust wychodzi poza kreację.
Pamiętajmy o tym by kreacja dawała nam swobodę ruchu.



4. Bielizna. Do niektórych rodzajów kreacji potrzebujemy określonej bielizny. Czyli - jeśli mamy sukienkę z odkrytymi plecami, dobrze jest założyć biustonosz bez ramiączek, tzw. bardotkę. Wiele modeli biustonoszy ma odpinane ramiączka.
Jeśli dekolt na plecach jest długi, to najlepiej byłoby zrezygnować z biustonosza. Ale jeżeli nie jesteśmy do tego przekonane, to można rozważyć biustonosz samonośny, czyli można powiedzieć: same miseczki przylepiane do piersi za pomocą silikonowej wyściółki wewnętrznej (jak silikon w pończochach samonośnych). Ale to rozwiązanie nie jest idealne, bo podczas energicznego tańca kiedy ciało się poci, silikonowe miseczki mogą się odkleić. Jak również dla pań z obfitym biustem może to być nieco kłopotliwe rozwiązanie.
Konkludując - ładnie jest kiedy nie wystają nam ramiączka spod kreacji.
Kiedyś były modne ramiączka przezroczyste, ale obecnie postrzegane są jako tandetne i nie polecam tego rozwiązania.

Majtki zaś najlepiej wyglądają takie, które "nie wyglądają", czyli nie odznaczają się przez spódnicę. Należy rozważyć tzw. majtki bezszwowe, które nie "przecinają" pośladków na części. Wbrew pozorom stringi też są wykończone gumkami i często podkreślają tzw. boczki, odznaczając się mało estetycznie.
Jeśli mamy sukienkę jasną, z mniej lub bardziej prześwitującego materiału, proponuję bieliznę w kolorze naszego ciała. Bielizna, której nie widać wygląda najlepiej.

5. Dodatki. Tu przychylam się do zasady minimalizmu głoszonej przez Coco Chanel: "przed wyjściem z domu spójrz na siebie w lustrze i zdejmij jedną rzecz". Przesada w żadnym kierunku nie jest dobra.
W związku z tym do mojej stylizacji wybrałam jedynie kopertówkę, która na wierzchu pokryta jest koronką oraz sandałki na niezbyt wysokim obcasie (dla wygody), ale za to mające koronkowe paski. Ten koronkowy motyw świetnie wpisuje się w zdobienia sukienki.

6. Buty. Wszystkie wiemy, że buty na wysokim obcasie wydłużają nam optycznie nogi, wysmuklają je, choć ortopedzi twierdzą co innego.
Jeśli chodzi o weselne obuwie, to nie łatwo znaleźć takie buty, które będą służyły i urodzie nóg i ich wygodzie, czyli na wysokim obcasie i wygodne. Jeśli wybór wydaje się zbyt trudny, zawsze możemy rozważyć buty na zmianę. Dobrze byłoby tylko by one z kolei nie były np. "rozciapcianymi" balerinami, bo takie buty na pewno nie konweniują z elegancką kreacją.

7. Makijaż. Dobrze jest podążać za trendami w modzie, ale należy pamiętać, by on podkreślał atuty naszej urody, a nie powodował że jesteśmy przemalowane. Jeśli chodzi o trendy, to wszelkie brokaty i nadmiary są passe. Na czasie jest makijaż stonowany, naturalny, dający wrażenie braku makijażu.
A ja w tej kwestii przetestowałam pomadkę matową Mary Kay. Bardzo dobrze kryje, nie "zjada się" jej szybko, nadaje nasycony kolor ustom. Polecam :)





Można oczywiście ubrać się inaczej, jeśli ślub i wesele są zaprojektowane tematycznie, co ma zwykle związek z pracą, czy hobby Państwa Młodych. Ale w takich sytuacjach na pewno Młoda Para nie omieszka swoich gości o rodzaju stroju poinformować.

Na pewno warto zadbać o to, by nasza kreacja była zgodna z naszym temperamentem, z naszymi potrzebami, bo jak będziemy dobrze wyglądać, to będziemy dobrze się czuć i będziemy dobrze bawić się na przyjęciu weselnym, czego Wam z całego serca życzę :)


Sukienka - n.n., podobne tutaj, tutaj, albo dla odmiany tutaj...
Dodatki - moja szafa.

Zdjęcia - by M.

sobota, 15 lipca 2017

Koralowo, kolorowo, z wiatrem we włosach...

Koralowa spódnica. 
Moja nowa koleżanka z pracy, którą mogłam spotkać w ubiegłym roku w ówczesnym jej miejscu pracy, po namyśle powiedziała mi, że pamięta mnie, bo noszę takie zamaszyste spódnice :D 
Lubię tę spódnicę. Takie maxi spódnice są wbrew pozorom fajne latem, bo są przewiewne. A przez swoją "pracę" na wietrze, dają wrażenie chłodu.
Kolorowa bluzka.
Jak zwykle - spojrzałam, "zadzwoniło", kupiłam. Świetny wybór, polecam. Bluzka o trapezowym kroju tuniki, z mini - rękawkami z fantazyjną zakładką. Materiał z którego jest uszyta nie gniecie się. A wielokolorowość wzoru pozwala na szereg stylizacji, bo pasuje do wielu ubrań.
Pojawi się jeszcze w innej odsłonie na blogu.



Wiatr we włosach.
Najczęściej to sformułowanie słyszymy kiedy mówi się z sympatią o motocyklistach. Ale w Polsce jest obowiązek jazdy na motocyklu w kasku, więc w rzeczywistości nie ma to wiele wspólnego z wiatrem we włosach.
Ale ów wiatr można zdecydowanie poczuć jeżdżąc np. samochodem typu cabriolet z otwartym dachem.


















Cabriolet nie jest dla mnie samochodem marzeń, ani samochodem z wyboru, ze względu na moje uczulenie na słońce i z powodu moich upodobań motoryzacyjnych. 
Ale życie bywa przewrotne, więc jeżdżę cabrio. 
To auto obaliło moje niektóre przekonania o tego rodzaju samochodach.
Po pierwsze - zdecydowanie jest to samochód całoroczny. Jeździłam nim w zimie, ze śniegiem i wiosną, i jesienią przy dużych ulewach deszczu. Dach - najważniejsza składowa cabrioletu - w moim modelu brezentowy. Nie przecieka, jeśli jest zadbany, czyli czyszczony, koloryzowany w razie potrzeby i impregnowany cyklicznie (np. co roku). 
Na szczelność dachu, oprócz uszczelek, składa się też bezwypadkowość auta, która bezpośrednio wpływa na  sztywność stelarza dachu, czyli dokładne przyleganie wszystkich jego części przy zamykaniu.
Po drugie - w programie motoryzacyjnym słyszałam jak wypowiada się ekspert o braku sztywności nadwozia cabrioletu, co dla zwykłego - jak ja - użytkownika oznacza trzeszczenie elementów wnętrza, które może być irytującym odgłosem na dłuższą metę w trakcie jazdy.
Na szczęście jeżdżąc tym modelem samochodu wiem, że jeśli auto wychodzi z odpowiedniej "stajni", jest bardzo dobrze wykonane, to nie skrzypi nawet na nierównej nawierzchni.
Po trzecie - mimo, iż cabriolet jest autem bez dachu na stałe, jest cięższy od takiej samej wersji auta w nadwoziu coupe, z powodu wzmocnień konstrukcyjnych, które nadają sztywność nadwoziu.
Po czwarte - jako osoba mocno ciepłolubna, cenię sobie fakt, że są ogrzewane fotele, czyli że system grzejący świetne sprawdza się również w zimie. I tu znowu szczelność jest dobrą cechą, bo nie wieje (o co mnie pytało wiele osób, które usłyszały lub zobaczyły jakim autem się poruszam w zimie). Warte podkreślenia jest też to, że tylna szyba w tym modelu jest szklana jak reszta szyb, a nie z pleksy i jest też podgrzewana.
Fajne w tym aucie jest to, iż mimo złożonego dachu, jest spory bagażnik do dyspozycji - przynajmniej jak na moje potrzeby (mieści się średnia i mała torba podróżna).
I to, że przy dużej prędkości (np. maksymalnej na autostradzie) można normalnie rozmawiać, czyli jest dobre wyciszenie.
Jedyne czego mi brakuje w moim cabrio to windshot, czyli wiatrołap - można chyba powiedzieć, czyli taka "ścianka" z tyłu za siedzeniami, dzięki której wiatr nie zaburza przyjemności jazdy z opuszczonym dachem. A bez tego, moje włosy po dłuższej jeździe są tak potargane, jak ta część włosów, która wystaje spod kasku przy jeździe na motocyklu :D



Nie wiem jak zostanie odebrana ta część posta dotycząca mojego doświadczenia z używania cabrio, dlatego zamieszczam ją z radością i niepewnością zarazem...
Ale jak wspomniałam w opisie bloga "o mnie", taki temat wynika z moich zainteresowań motoryzacyjnych, z przyjemności jaką czerpię z obcowania z pojazdami silnikowymi i nie wiem czy nie będzie to początek ... nowego wątku ...?

Zdecydowanie smaczki tej stylizacji są poniżej:
- koralowy,
- kolorowy,
- otwarty na ...

Spódnica - Camaieu, sprzed sezonów.
Bluzka - Butik Iza.
Cabriolet - Mercedes Benz CLK 200.

Zdjęcia - by M.