W moim przypadku dla uszczknięcia chwili czasu dla siebie. Nie muszę wtedy, jak za kierownicą, skupiać mojej uwagi na drodze i wszystkim co z nią związane.
Mogę za to porozmyślać, nadrobić w małym choćby stopniu gigantyczne zaległości w czytaniu, lub ... skupić się na drodze, a raczej na widokach za oknem po drodze, jeśli tylko chcę i jeśli nie zasłaniają ich ekrany dźwiękochłonne.
I ostatnio, po raz kolejny spodobała mi się surowa przyroda - tak, zostało m.in. jeszcze trochę lasów, ale o tym szszaaa... ;)
A tam, ku mojemu zdziwieniu, po chwili sympatycznemu zdziwieniu: kodeks kulturalnego podróżowania.
Łał!
To fajne, choć myślałam, że to wszystko jest oczywiste. Od tej chwili zamiast zniknąć w świecie książki, albo w świecie za oknem i tym w mojej głowie, zwróciłam się do wewnątrz wagonu, w którym przecież fizycznie było moje ciało.
A tam:
*" Młody męski głos przemawia, do telefonu, jak mniemam:
- hej, nie pier...l! No bende kiedy bende, tak?! K...wa! No jade przecież. Do Żyrarda teraz, k..wa! Tam załawiam swoje intery i bende, nie!?
Chwilę słucha i znowu:
- No przecież, ku...a ! Nie? Kolne przecież, tak? Żebyś mógł wyjechać, nie!?"...
Tu głos z monitora zagłuszył resztę tej soczystej rozmowy młodego Polaka.
Skupiam się, by nie wrócić do słuchania ewentualnie dalej, patrząc w okno po przeciwnej stronie. Na szczęście tam nikt nie siedzi, więc mogę bezkarnie się tam gapić. Po jakimś czasie gdzieś z tyłu dochodzi drażniący mnie zapach, jakby kiełbasy, jakby ... nie wiem czego, ale niefajny. Po próbie dłuższego ignorowania yegoż zapachu, oglądam się. Dwie młode osoby z dzieckiem w wieku szkolnym, siedzą, jedzą coś z torebki (chipsy o dziwnym smaku? + czosnek?) i dyskutują na temat polskiej oświaty i jej nieoświecenia. Głośną dysputę o generalnie negatywnym charakterze na temat ... polskiego wszystkiego przerywa konduktor sprawdzający bilety. Panie mają ulgowy bilet dla dziewczynki, ale nie wiedziały, że powinna mieć legitymację.
Kobieta tłumaczy polszczyzną bez akcentu, że one są z Anglii i nie wiedziały. Konduktor wyjaśnia im ten przepis i idzie dalej.
"- Popier...ne to wszystko" - przekłada tę zasadę jedna z kobiet, na ich język.
Uff, jak fajnie, że mam szal, który przesiąknięty moimi perfumami, świetnie sprawdza się na moim nosie.
Po przekątnej z przodu siedzi kobieta, na oko po 50-tce. Pije kawę, chrupie jakieś ciateczka, przegląda prasę...
Szkoda tylko, że kiedy wysiadła to na siedzeniu zostawiła papierowy kubek po wypitej kawie, papierki po schrupanych ciasteczkach, dodatki reklamowe do gazety - jeden na fotelu, a inne rozsypane na podłodze..
Już mnie nie dziwi kodeks kulturalnego podróżowania, skoro sami z siebie, dorośli ludzie nie umiemy się zachować po prostu ładnie. Widocznie nam, dorosłym trzeba co chwilę przypominać, byśmy np. nie kładli butów na siedzeniu przeciwległym, nie śmiecili. Najbardziej podoba mi się pkt 3 "Buty uwielbiają towarzystwo naszych stóp, dlatego
zachowamy się taktownie, jeśli nie pozbawimy ich tej przyjemności. Zdjęte buty śmieją się z naszych skarpetek, bądź pończoch, a kiedy dodatkowo widzą nogi na siedzeniu, to burczą coś o higienie i estetyce."
zachowamy się taktownie, jeśli nie pozbawimy ich tej przyjemności. Zdjęte buty śmieją się z naszych skarpetek, bądź pończoch, a kiedy dodatkowo widzą nogi na siedzeniu, to burczą coś o higienie i estetyce."
Nieprawdaż, że inspirujący?
Ale moje ogólne wrażenie z podróży pociągami jest fajne. Słychać też i język angielski i hiszpański, i francuski (dzisiaj). Widać różne kolory skóry podróżnych, różnokulturowe stroje, to naprawdę fajne.
Pociągi jeżdżą zgodnie z rozkładem, nie trzęsie w nich, jak dawniej, nie jest tak głośno (i fajnie jak nie zapominamy ściszyć dźwięków w telefonie, jak w pracy), choć rytmiczny stukot jest dyskretnie słyszalny. Jest bardzo czysto w porównaniu z czasami około 20-u lat temu.
Tak, w toalecie również :)
Fajna sprawa.
A podróże kształcą.
A ten budynek - wszyscy go znają - budzący skojarzenia ... z dawnym ustrojem, moje również. Niemniej jednak na mnie działa hipnotyzująco. Zawsze przyciąga moją uwagę, stąd różne jego zdjęcia z wielu wyjazdów mam :)
Dobrego tygodnia :)
Zdjęcia - moje, w trakcie podróży.
Jedzenie kanapek, ciastek picie kawy czy herbaty rozumiem ale jedzenie obiadu ... schabowy z ziemniakami i surówką to już mnie rozdrażniło. Zapach rozchodził się po całym wagonie. Jestem zwolenniczką jedzenia dań obiadowych w wagonach do tego przystosowanych. Tam bardzo proszę ale nie wszędzie . To takie moje przeżycia z podróży do Krakowa :) Pozdrawiam wiosennie :)
OdpowiedzUsuńHa, no właśnie. Bo teraz chyba taka moda, by myśleć w sposób skupiający się na "moich potrzebach, mojej wolności", na "ja i moje" i stąd brak empatii w tej kwestii, że komuś nasze świetnie pchnące jedzonko pachnie niemiło. Albo, że cały wagon nie chce znać naszej złości do...X i dlaczego Y jest taki głupi...
UsuńJednakowoż lubię podróżować :)
najeździłam się pociągami, teraz częściej samochodem albo Polskim Busem jest OK :) pociągi sa dość drogie, zwłaszcza te szybsze ;) ale czasem lubię wsiąść do pociągu :) fajnie napisałaś, dobrze się czytało :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń