Strona główna

Strony

środa, 30 sierpnia 2017

Czym skorupka za młodu..

Krótka wymiana zdań pod postem na "dzień dobry" zainspirowała mnie do przemyśleń na temat tego, co przekazujemy nowemu pokoleniu, czego uczymy nasze dzieci, jak z nimi rozmawiamy, a co one z tego wynoszą.
Stąd w sam raz pasujące przysłowie, że "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci".
A czym nasiąkają nasze "skorupki"? Czego uczymy nasze dzieci? 

Spotkałam się niejednokrotnie ze zdaniem, że to szkoła jest od uczenia. No niby tak, ale szkoła w dużym uogólnieniu ma przekazać wiedzę i nauczyć młodego człowieka jakiegoś zawodu.
A wartości, kulturę osobistą, wrażliwość - w tym na drugiego człowieka, uczciwość, tolerancję lub jej brak, to składowe osobowości, które wynosimy z domu. Środowisko zaś zewnętrzne, czyli to w którym żyjemy, w dużym stopniu przez całe życie weryfikuje, kształtuje, zmienia lub ugruntowuje nasze wartości, poglądy. A te na skutek naszych przeżyć, doświadczeń, bądź - czego każdemu życzę - przemyśleń, mają prawo się zmieniać.

Ale co zrobić z taką sytuacją: 
Młody człowiek pracujący w zespole, chętnie uczestniczy we wspólnym życiu ze współpracownikami, jedząc np. razem z nimi lunch. Aktywność swoją podczas owego lunchu akcentuje głośnym siorbaniem napoju, który sobie uwarzył, czy przyniósł, a także ciamkaniem, mlaskaniem i temu podobnymi odgłosami przy jedzeniu.
A kiedy nasz bohater w swoisty dla siebie sposób spożyje posiłek, bierze się do pracy. Wtedy zdejmuje buty i nogi zakłada na wolne koło niego biurko lub krzesło.
Koleżanka delikatnie zasugerowała mu niestosowność zachowania, mówiąc:
 - hej Iksie* chodzisz w pracy bez butów?
 - nie, no tylko tak..
I niczego to zmieniło, a frustracja koleżanki była coraz większa. W końcu niechęć do tego typu zachowań wezbrała w niej na tyle mocno, że znowu zaczęła:
 - dlaczego siedzisz bez butów? To jest nieelegancko>
 - no to co? Przeszkadza ci?
 - tak! - odparła koleżanka - tu są kobiety! To nieeleganckie.
 - dobra, daj spokój - odparł kolega niezłomny - na twoim biurku nie kładę, tu nikt nie siedzi, więc wolno mi.

Inna młoda bohaterka,  Eska* nawet matka maleństwa w wieku żłobkowym, chyba często od dziecka swego "łapie" infekcje. Otóż owa wykształcona skąd inąd osoba, notorycznie pociąga nosem, wciągając wydzielinę i głośno ją przełyka. Ten obrzydliwy dla wszystkich sposób pozbywania się kataru w jej wykonaniu to istny performans. Problem w tym, że reszta załogi niemal zielenieje od słuchania jej odgłosów radzenia sobie z przeziębieniem.
Na zdecydowanie zbyt delikatną na ten temat uwagę odpowiedziała:
 - mam zajęte ręce, przecież się nie rozdwoję.
I tak oto źle pojęta wolność z odrobiną bezczelności i tumiwisizmu, górą.

Mam nieodparte wrażenie, że tego pokroju ludzie są efektem modnego kiedyś bezstresowego wychowania, rozumianego jako nie stawianie dziecku ograniczeń - czyli bez zasad, stawianiu na pierwszym miejscu swoich potrzeb - przecież potrzeby innych nas nie obchodzą. Takie wychowanie bez wychowania.
A może ci biedni młodzi ludzie spędzali swoje dzieciństwo sami, bo rodzice musieli bardzo dużo pracować i nie było ich w domu. Może młody Iks sam jadał posiłki, grając w gry komputerowe i będąc mega zajętym nie słyszał swojego chlipania, ciamkania itd. Nogi w tej sytuacji same automatycznie wędrują gdzieś wysoko, byle było wygonie. Na koniec pewnie zwykle głośno bekał i był z tego dumny.
Młoda pracująca matka Eska pewnie nawet z przeziębieniem była prowadzana do przedszkola, szkoły, więc dziecięce ciągnięcie nosem stało się utrwalonym atawizmem, który ona przekaże swemu dziecku.

Wolność jest w porządku, jest wartością.
Trzeba tylko pamiętać, że nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.
A teraz wracam na ziemię, albo raczej na ciało.
Otóż mój dzisiejszy look podporządkowany jest czerwonym spodniom, które kupiłam na wyprzedaży w  ... Lidlu.
Lidl jest sklepem, w którym nigdy dotąd nie rozglądałam się nawet za ubraniami.
Ale spodnie mam, są jeszcze ciepłe, wakacyjne dni, więc zestawiłam je z białą koszulą w pastelowe, cienkie paski, złotymi balerinami i materiałową torbą (najbardziej podobną do torby typu shopper, czyli taka co to wrzucasz wszystko i nic w niej nie możesz znaleźć) na długim pasku. Długi pasek w  niektórych sytuacjach bywa za długi, więc go sobie zawiązuję i tym samym skracam.
Na głowie w tym roku preferuję baseballówki . Może to przez jazdę bez dachu, może przez mój letni styl casual, a może dlatego, że ujarzmiają moje włosy...






















Spodnie - Lidl.
Koszula damska - F&F dla Tesco.
Baseballówka - Nike, sprzed sezonów.
Torba - Fashion week Łódź.


Zdjęcia - by M.

P.S.: * Iks, * Eska - to wymyślone imiona na potrzeby posta.

1 komentarz:

  1. świetne zdjęcia, szczególnie to ostatnie- profesjonalne i niebanalne...

    OdpowiedzUsuń